Na zamówienie

  • Na zamówienie

    Ech Ty życie

    Gdyby można było cofnąć czas
    Hmmm…zmieniło by się wiele
    Ech, udzieliło by się w ten czas
    W którym pościel się ściele

    Pierwsza zwrotka już za nami
    Teraz druga się już jawi
    Ona rozwinięcie myśl trawi
    Trzecia będzie, ona zwabi

    „Życie, życie jest nowelą
    Której nigdy nie masz dosyć
    Wczoraj biały, biały welon
    Jutro białe, białe włosy”

    Wiecie może co nas mami?
    Czym żyjemy, co nas gani?
    Tytuł jeszcze Wam przypomnieć?
    Cierpieć, lub o nim zapomnieć

  • Na zamówienie

    Miłość do ojczyzny

    Gdyby nie ojciec prezydent (Bolek)
    Nie byłby ostrzyżony Lecha syn
    Drugi prezydent doprowadził do śmierci pilota
    Poprzez błędną decyzję o starcie
    Trzeci prezydent nasz wymusił lądowanie we mgle
    Lecz dlaczego jego szczątki spoczywają na Wawelu?
    Czwarty nasz opiekun to marionetka
    Piąty nie znany jest dla mas, jednak omamiał nas
    Szósty to już nie ten, nie on.
    Niemiecka rasa nie dochrapała się tego miana
    I tak jeszcze więcej ich było
    Na każdego znajdzie się bat
    Piszę prawdę jak światem świat
    Posądźcie mnie o plugastwo
    Naród sam to usiecze należycie
    Wolność słowa, ekspresja artystyczna
    W granicach polskiej Konstytucji
    Być może jestem wolnomularzem
    Być może jestem potężnym pisarzem
    Kto zgadnie, czy jestem kimś, czy nikim
    Kto zgadnie, czy piszę poprawnie?
    Nikt nie odpowie sprawnie
    Kim ja jestem? Polakiem małym
    Jaki znak mój? Orzeł biały
    Gdzie ja mieszkam? Między Ukraińcami
    W jakim kraju? Sprzedanym, rozdartym
    Czym ma ziemia? Rozgrabiona po cichu
    Czym zdobyta? Krwią i blizną
    Czy ją kocham? Sam już nie wiem
    A w co wierzę? Już w nic nie wierzę
    Czym dla Polski jestem? Nikim!
    Jestem Jej coś winien? Że nadal żyję

    Katechizmem Władysława Bełzy z Ukrainy
    Posłużyłem się, celowo zniekształciłem
    Kiedyś Polska była Polską, nie obcą mi
    Nadal ją kocham, lecz serce me drży

  • Na zamówienie

    Stół (abstrakcja nie do okiełznania)

    Wczoraj znalazłem szkło od okularów
    Bezdomnego, którego kiedyś przenocowałem
    Dziś odszukałem słońce na moim stole
    Jutro odnajdę kawałek chleba spleśniałego

    Wczoraj widziałem kwiat na tym stole
    Burza go zmiotła, był nietrwały
    Nie zamknąłem okna o ja ociemniały
    Nie miałem sił, ciśnienia go pokonały

    Dziś padam kłodą przy pisaniu tego
    Jutro znajdziecie mnie martwego
    Jaka dla was korzyść po mnie jutro?
    Został stół, kwiatu brak, słońce uszło

    Duch tak szybko uchodzi z człowieka
    Jak zażyczy sobie pewna rzeka
    Pewna, bo czujesz, że to ta jedyna
    Stół podstawa, kwiat niewinny, słońce z daleka

    Ratujmy nie ludzi, lecz człowieka…
    Na stole, nawet operacyjnym
    Usunąć serce, wstawić chipa
    Później bawić się nim z daleka

    Kwiatki na bok, duszy im brak
    Pogodę naprawiać? Ale jak?
    Przeprośmy się wszyscy do cna
    Stół aż wrzeszczy z …braku dna

    Któż zrozumie poetę i cnót mu doda?
    Nikt, to polot, historia Twa
    Sowa się drze w dzień na czyjąś śmierć
    Ja dniami i nocami o swą rzeź

  • Na zamówienie

    Miłość

    Miłość? He he, ale gdzie?
    A szukaj jej sobie
    Ona ma cię gdzieś
    Nieokiełznaną chcesz mieć?

    Po co nam miłość?
    Wystarczy dobry człowiek
    Z którym można spędzić mile
    Złe i dobre chwile

    Tak zwana „miłość” opiera się
    Nie na chemii, lecz na ziemi
    Bez zaufania nie ma miłości
    Bez rozumu brak szczerości

    Nie rań, nie oszukuj draniu
    Już w samym zaraniu
    Nie kręć, nie kłam
    Bo pójdziesz do piekła

    Pomyśl nim powiesz „kocham”

    Wierszyk pisany wspólnie z Alicją

  • Na zamówienie

    Na dzień mamy

    Kochana mamo, dziękuje, dziękuję
    Dziękuję Ci za to, że mnie urodziłaś
    Wychowałaś, dbałaś, kochałaś
    Za Twoje nieprzespane noce
    Za karmienie mnie i opiekę
    Jesteś dla mnie wzorem
    Jesteś postumentem, opoką
    Którą nic nie wzruszy
    Jesteś wojowniczką, lekarką
    Jeśli chodzi o dzieci
    Płaczę, bo Cię kocham!!!!

  • Na zamówienie

    Na fali

    Hej tam na fali, hej tam na fali
    Hejże Janicka porąbali (tak powiadali)
    Ale był dzielny, niczym się nie chwalił
    Wsiadł na owieckę i zniknął na hali

    Opowieść niezbyt długa się tu wynurza
    To zwierzątko uratowało mu życie, należycie
    Lecz jak przyszedł już do siebie,
    No był jak w siódmym niebie

    Dobro owiecka, dobre hale
    Lecz go coś ciągło nad morze, na pływanie
    No i tak z marnymi dutkami pozegnął
    Wiele kraśnych, piknych hal

    I co? Chceta wiedzieć dali co z Górolami?
    Ano wielu przecie poszło za nim
    Nie widzieli morza, więc morsowali
    Nawet bez fali sobie pływali

    Nie było kiery sznapsa wypić
    Oni, zuchwali mieli to w życi
    Górale gorący, Bałtyk zimny
    Co się stało? A się poprzeziębiali

    Górali wcięło, nie z braku sinic
    Z braku owieczek na hali i więcej nic
    Czy morał jet tutaj potrzebny?
    Morsuj na fali, bądź zgrzebny

    I ubrany w owczą skórę. Hej!

    A to wszystko tylko opowiadajka
    Hale to nie fale, ale…
    Ponoć mówią wszystkie Ale
    Że morsowanie na fali jest fajne

  • Na zamówienie

    Jutrzenka

    O Jutrzenko ma nieokiełznana
    Już od dawna jesteś kochana
    Już tak wiele dni bez Ciebie
    Cierpię, cierpię, cierpię

    Nie jest łatwo pisać poecie
    Gdy pewna wena jest w lesie
    Znikła i jest niedostępna
    Jak „nienaruszona” panienka

    Ja za nią „ciekam” i czekam
    W długiej kolejce doznam
    Jej oczu blask i poklask
    Za niebiański Słońca blask

    To ja Jutrzenko

  • Na zamówienie

    Strofy dla samotnej

    By Cię pocieszyć
    By Cię rozśmieszyć
    Przybądź samotna z rana
    Odejdziesz zdrowo roześmiana
    Zrobię co mam zrobić
    I z wieczora i z rana

    Może trochę zakłopotana
    Na rękach będziesz chodziła
    By znów przyjść na noc
    Aż do niechcianego rana

    Przychodź częściej z nadzieją
    Z której inni się śmieją
    Tylko ja Cię skutecznie wyleczę
    Żartem, ciałem, mieczem

  • Na zamówienie

    2 i pół tygodnia

    On oczy miał szare
    Gołębi puch tak ma
    (Gołębia, co Cię lubi)
    On dobre oczy miał
    Jak miłość po południu…
    I co się wydarzy w grudniu

    Serce zranione to nic
    Posklejać da się jeszcze
    Byle by… no tak…
    Zdążyć przed deszczem

    A padać ponoć ma tak
    Tak bywa w lecie…
    Ha! Jak skończy się leczenie

    Usiądę sobie w kącie
    Zapomnę jak by to było
    Gdyby Ciebie tu nie było

    A może tu byłeś
    Tylko przede mną się skryłeś
    5 lat, to trochę długo
    Więc dość!!!
    Napisać w końcu pora
    W gruncie rzeczy się cieszę
    Razem tworzymy wiersze
    A może i więcej (chcę)

    Wiersz w zupełności nie jest moim, lecz kobiety, która też pragnie pisać i wyrażać swoje myśli w sposób tylko Jej znany. Udzieliłem jej strony. Pozdrawiam.