Kuter i morze było mi domem.
Zakończyłem połowy w tawernie.
Pływać dobrze umiałem, ale nie…
w szklance rumu, na jej dnie.

Jestem smukła, nie wypukła
U mnie pracuje główka
Lubię robić ciśnienie
Tego już nie zmienię

To, co dobre we mnie było
Ostatnio znikło, zgniło
Nigdy już nie ufaj mi
Nie otwieraj serca drzwi
Teraz jestem bardzo zimny
Stałem się Twym enemy

Jesteśmy dla siebie spółką od dawna
Wszystko jest wspólne; wstawania, śniadania
Wspólne obiady, z życiem parania
Spółkowanie już od rana, aż do rana
Oj nie zazdrość, nie zazdrość

Spółka z o.o. J&S.
S jak samotność

Dziś jestem samotny
Dziś dzień mam pokutny
Dziś jestem wredny
Dziś jestem smutny
Dziś nie pogadamy
Związek? Za trudny

Buntujesz się od prawie roku
Ganisz krok po kroku
Mówisz: jestem jaka jestem
Mi być sobą nie wolno
Tylko marionetką

Mam chandrę na Aleksandrę
Jest złośliwa ponad miarę
Dziś do ust mi palca włoży
Jutro pejczem wybatoży
Łóżkiem małżowinę zsuszy
A na koniec pudrem sprószy
Zwykle „trutniu” się odezwie
Tak już dłużej być nie będzie
Niech ją weźmie ten, kto zechce
By się pozbyć Jej dopłacę

Desnoran na chrapanie
Na palenie tylko Nicorette
Na gazy dobry Espumisan
Gdy w aptece zapyta pan:
Co najlepsze na zakochanie?
Odpowiedzi nie dostanie

Nie lubisz mnie, lecz nie płaczę
Choć serce nadal źle kołacze
Wyjaśnij dlaczego, uśmiechem zapłacę
Wysil się i powiedz to face to face

Jesteś głupie jak żołądek
Burzysz we mnie cały porządek
To co, że jesteś zakochane?
I to, że znów nie spałem?
Weź się ogarnij, ja cię przygarnę
A jak mnie wkurzysz, wsadzę w garnek
Lubię serduszka gotowane