Galimatias
-
List do U.
Nie odstawiaj mnie na boczne tory.
Tam, gdzie stoją stare parowozy,
skazane na deszcz i mrozy.
Wciąż jeszcze jestem młody
i choć z bagażem doświadczeń,
prę mocno na przód.
Nie szufladkuj mnie jak złe myśli,
które trzeba schować, zamknąć,
by zasnąć po trudnym dniu.
Nie odkładaj mnie na półkę,
gdzie kurz, wilgoć i ciemno –
nie jestem jeszcze zatęchły.
Nie chowaj mnie do archiwum wspomnień,
bo wciąż jestem i żyję po to,
by rodzić nowe chwile dla przyszłości.
Nie traktuj mnie więcej jak złą wiadomość,
ale bądź mi kobietą, muzą Erato i szczęściem. -
Parodia kołysanki
Śpijże już marudne dziecię,
bo łaziory na tym świecie
od jaboli nawalone
dawno chrapią umęczone.
Nawet chamy, prostytutki,
upojone „krzynką” wódki,
butelczyny obejmując
gdzieś w rynsztokach polegują.
Ani kundle nie szczekają,
drzemią, w dupie mają.
Podobnie jak chudzi stróże,
co za dnia strzegą podwórze.
Śpij, bo przyjdzie po ciebie dziad,
złapie cię za brudny barchat
i zawlecze gdzieś do dziury,
gdzie jest ciemno, śmieci, szczury.
A tam tak ci dupsko zleje,
że ojejejejejeje. -
Takie tam
Pozwalamy sobie na tęsknotę, lecz tylko czasami.
Wtedy, gdy nam źle, lub jesteśmy sami, jak te przysłowiowe „kołki”.
Gdy mózg buntuje się i pragnie uniesień, ciekawych chwil, wspomnień.
Tego, co było pięknie.
Dlatego zastępujemy ją sobie długimi rozmowami o Nas.
Przecież jesteśmy najważniejsi, przecież muzyka wciąż gra,
nim zanurzymy się w zimnej otchłani codzienności.
Póki nie dotkniemy dna.
Ktoś, kto powiedział:
„Szczęście jednostki, szczęściem narodu”
Umarł, źle. Pewnie przewraca się w grobie.
Krasicki! Co ty na to? Dlaczego Cię tu nie ma?
Pomóżmy sobie tęsknotą za nim, za prawdziwym Polakiem,
inspiracją dla jednostki.
Co Ty na to rzeko Wisło, która zamierzasz umierać?
Dlaczego drastycznie obniżyłaś poziom jak my wszyscy?
Czemu Twe źródła wysychają, jak każdy z nas z osobna?
Odpowiadasz:
-Tęsknijcie za każdą kroplą deszczu, wody z kranu.
Za silnym wiatrem z zachodu.
Choć zwiastuje niepogodę, może zwiastować odwilż,
topnienie lodów. Przecież lato ma być tak upalne,
jakiego nie było od stu lat!
Tęsknijmy też za wszystkim, co ulotne jak eter, słowa i ranna mgła.
Wszyscy wiedzą, że globalne ocieplenie jest już faktem,
lecz nikt nie ma pojęcia co z ociepleniem serc.
A to takie proste dla Nas, niebanalnych.
Matka Ziemia dała wszystko, by żyć i kochać.
Zapomniała o jednym:
By to wszystko zastosować, trzeba mieć dla kogo.
Zapomniała też że:
Tyle ludzi ma na świecie, lecz „człowieka” trudno znaleźć.
Dlatego tęsknota zawsze na czasie, ma przed sobą przyszłość.
Tęsknijmy za wszystkim, co dało dobroć, radość, inspirację.
I za czymś, co nie miało racji… bytu.
Ha! Ziemia zazdrosna! Głupio jej pewnie.
Wie, że lubimy Ją przecież, bo dała nam tak wiele.
Dlaczego nie tęsknimy za Nią? Kochamy ją przecież jak matkę.
Nie wie, że bardziej od Niej, kochamy samych siebie.P.S.
Ten prosty wiersz dojrzewa jak szwajcarski ser.
Istoto myśląca, obudź się, dojrzej! -
Ostatni smutny
Kiedyś napiszę Ci piękny wiersz,
że pozazdrości go każdy wieszcz.
I choć może już będę siwy,
ułożę go bardzo szczęśliwy.Lecz dziś tli się tylko nadzieja,
serce ścina mroźna zawieja,
obcym darmo daję marzenia,
bo nie chcę nic oprócz istnienia.Tak, nie chcę przemijających snów.
Tak, ja nie znoszę obłudnych słów.
Tak, co dzień zabijam tęsknotę
i chowam ją nędznie pod płotem.Samotności wciąż mącę w głowie,
że już biedna kocha się we mnie.
Smutek za łeb trzymam pod wodą,
więc troski same uciec wolą.A słabość ma zakłopotana,
widząc to pada na kolana,
bo wie, że z wiekiem walczę dzielniej,
choć nie ma przy mnie armii wielkiej.Zatem śmiało zwij mnie mordercą,
że przegrałem dumą młodzieńczą,
z demonami niewłaściwych lat,
i z byle kim, kogo dał mi świat.Nie mam nic, jednakże nie skomlę.
Co dzień tylko słodziutko wspomnę…
córeczkę moją sprzed wielu dni,
którą wciąż kocham po wszystkie dni.Pytam siebie: czyż winny byłem?
Czyste sumienie krzyczy mi: nie!
Więc mój pokoik na poddaszu,
nie będzie mógł zobaczyć płaczu.Choć już od dawna tak nędznie trwam
i krwawych doświadczeń wiele mam –
to pestka, wiara nie zna granic.
Możesz wierzyć, lub mieć to za nic.Gdyby przyszło mi czekać sto lat –
warto, choć przede mną drogi szmat.
Wiem, że kiedyś dojdę do celu,
nie dla siebie, może dla wielu.Ta nadzieja, co się jeszcze tli,
każe wytrwać, dodaje mi sił,
mówiąc, że te wszystkie szare dni,
będą ofiarą dla przyszłości.Kiedyś napiszę Ci piękny wiersz.
Kiedyś cicho się o nim dowiesz.
A jeśli nie wyślę go Tobie,
będzie wykuty na mym grobie. -
Zranione serce
I co chcesz wiedzieć?
Co chcesz usłyszeć?
Co chcesz ode mnie?
Nie jest Ci przyjemnie?
I co chcesz mówić?
Co chcesz mi dać?
Czy Ty chcesz płakać,
czy chcesz się śmiać?
Rządź w życiu sobą,
nie daj innym osobom.
Nie wierz w bajeczki,
ni w piękne zameczki.
Wiem „Puchu Marny”,
to sidła na sarny,
lecz bądź tą łanią,
niech Cię ganiają,
niech nadzieję mają
i sami w nie wpadają.
Używaj rozumu,
nie bój się tłumu,
świeć w nim jasno,
a będziesz gwiazdą.
Bądź sobą mimochodem,
by nie wiało chłodem.
Zawsze jadąc samochodem,
puszczaj chamów przodem.
To taka mała rada.
Cóż, raczej mi wypada,
bo już Cię nie chcę –
zraniłaś me serce.
Nie martw się o mnie,
tak powiem skromnie.
Ja jak ten wrak,
już nie płynę tak a tak,
choć tego mi brak.
Może jestem jak rak,
któremu hasła brak:
Naprzód! Właśnie tak! -
Trylogia cz.1
Wenus, odkryta kobieto…
Czy nie jesteś aby kometą?
Czy chcesz uderzyć we mnie
Jak w biedną Ziemię?Odkryta ledwo wczoraj
Jak gwiazda nowa. Aj!
Bardzo niewiadoma
I nieuziemionaWiem, jesteś daleko jeszcze
Więc pewnie się zmieszczę
W granicy błędu kosmicznego
Układu SłonecznegoGnasz z prędkością światła
A może byś coś zjadła?
Podobno na Marsie
Można zjeść w WarsieOdpocznij, daj sobie luz
Nie wszystko na już
Zdążysz rozbić Ziemię
I złamać mi serce -
Trylogia cz.2
Od wczoraj wciąż drżę
W niebo wypatruję
Wyobrażając sobie
Czego nie, a co zrobięKiedy będziesz już blisko
Rozpalę ognisko
Do utraty tchu
Będę wołał: To tu! To tu! To tu!Albo schowam się w piwnicy
Choć tam czasem coś zakwiczy
I udam, że mnie nie ma
Dla kogoś z niebaMuszę ułożyć jakiś plan
By nie narobić plam
Czarnych Dziur
Lub szarych chmurGłowię się i głowię
Lecz wiem co zrobię
Poprawię wezgłowie
Plan zostawię Tobie -
Trylogia cz.3
Może długo czekałem
Gdzieś wypatrywałem
A tu znienacka dziś
Budzisz mnie TyTo nie miało być tak
Miało być za jakiś czas
Czyżby obliczenia moje
Nie pomnożyłem przez dwoje?Widać kiepski ze mnie prorok
Co za dzień? Co za rok?
Im więcej, tym mniej wiem
Bezradności witaj w klubieA Ty Pani Szybkomnknąca
Co masz w herbie znak zająca
Oszczędź poetę marnego
A zostanę Twym kolegąZostaw tylko zapach słońca
Chociaż nie wiem tak do końca
Czy chcę, czy nie
Byś ominęła mnieKiedyś znów napiszę
Kiedy? Jeszcze nie wiem
Wiem, że Bóg rozsiał gwiazdy na niebie
A na Twej drodze postawił mnie -
I znów leje
On: -I znów leje,
i znów pada!
Ludzie! Gdzie ma szpada?!
Lud: -Jaka szparka?
Wczoraj była, młoda, ładna.
On: -Wy psubraty, chamy jedne!
Wnet się wścieknę!
Jak ją wezmę…
Lud: -Już ją wziąłeś,
nie wskórałeś.
On: – …i się wkurzę,
to pokażę…
Lud: -Tak, wiemy,
pokazałeś co umiemy.
On: -…to pokażę dziś tej chmurze…
Lud: – Nie kurze?
On: -…kto ma jaja duże.
Wpierw posiekam na kawałki!…
Lud: -Ale kawał.
On: -…i przerobię ją na ćwiartki!
Lud: -Dawaj, nic nie jemy,
to choć wypijemy.
On: -Na mielone ją przerobię!
Lud: -Żony nie przerobiłeś,
kotem się chwaliłeś.
On: -I zakończy się jej żywot!
Lud: -Skończy jak twój płot.
On: -Najpierw przyrost!
Lud: -Gdzie masz wzrost?Niechaj niebo już nie płacze
Tylko w wierszach się zatracę
Kim jest On?
Niską bzdurą
Kim jest Lud?
Masą mądrą, lub ponurą -
Dekalog
Każdy z nas ma swój świat
Każdy z nas ma dylemat
Każdy z nas patrzy inaczej
Każdy z nas ma swoje racjeJeden patrzy tylko w niebo
Inny komuś jest potrzebą
Drugi patrzy tylko w błoto
Mając duszę szczerozłotąTrzeci nikogo nie lubi
Ale lubi się czubić
Czwarty jest uparty
Nie z nim żadne żartyPiąty chce wszystkiego
Choć to nie dla niego
Szósty nie dba o nic
Zupełnie, bez granicSiódmy tylko pragnie
Po cichutku czegoś łaknie
Ósmy chce coś znaczyć
Lecz kto go uraczy?Dziewiąty jest spięty
Na życiowe zachęty
Dziesiąty ma w głowie pląsy
I tak zadbane wąsyMożna mnożyć ten dekalog
Można dodać jemu urok
Można ująć przy niedzieli
Ludzi jednak się dzieli