Przystanki
Jakiś czas temu, ktoś na siłę
Kupił bilet wszystkim, w klasie nieokreślonej
Lecz tylko w jedną stronę
Na drogę nie dał wiele
Tłum wpakował w dobrej wierze
Do pociągu o szczególnym charakterze
Usiadł za sterami jako dobry maszynista
Wagony wnet poszły w ruch z wolna
A było ich 8 miliardów trzysta
Płakało wielu na początku podróży
Nikt nie był pewny co to wszystko wróży
I jak ta przejażdżka im się wydłuży
Trwała lat wiele, lecz były przystanki
Były dyskusje, długie czytanki
Kawa też była, brakowało „śmietanki”
Do tych przystanków na chwilę wrócę
Główne to: „Ciężka Praca”, „Obiad” i „WC”
Mniejsze: „Choroba”, „Nie Mam Sił”, „Kurde”
Przejezdne też były (nie warte uwagi?)
Jakieś tam: „Miłość”, „Prawda”, „Dragi”
„Jedź Stąd Dalej” i „Miej Odwagi”
A więc w drodze nikt się nie nudził
Jeden drugiego zawsze podjudził
Już skoro świt, gdy tylko się zbudził
Ilu zostało w owych wagonach?
Zabrakło wykolejonych, zepsutych
Filisternych, skorodowanych
Tych, którzy „poszli” własnym torem
Na czerwonym świetle z humorem
Żartując sobie z semaforem
Niektórzy odczepili się wstecznością
Odjeżdżając z szemraną radością
Archaizmem tępo się tłumacząc
Zostałem z maszynistą, lecz wciąż nie wiem
Czy w gruncie rzeczy dobrze zrobiłem
Dla kogoś, kto kupił mnie biletem
Tak może nie było, nie wchodźmy w szranki
Od tego są asekuranci i wczesne poranki
Zwracajmy uwagę na wszystkie przystanki